Do dnia dzisiejszego usłyszeliśmy jedynie dwa koncerty, które miały COŚ znaczyć. Niestety sobotni koncert dinozaurów z Anglii - UK Legends - zupełnie nie podpasował publiczności. Bo bawić się pod sceną potrafią ludzie młodzi, dla której podstarzali goście z wielkiej wyspy nie mieli nic do zaoferowania.
Jeśli koniecznie miasto chciało zaoferować koncert "dla starych i młodych" to już lepiej byłoby zaprosić dinozaury polskiej sceny, na przykład Perfect, Budka Suflera, Lady Pank czy Kombi. A coverów The Animals, Joe Cockera czy SMOKIE lepiej jest posłuchać na "zdartych płytach", bo i tak adresaci tych utworów wolą posłuchać ich w zaciszu domowym.
Zupełnie inaczej było z koncertem Voo Voo. Tu zespół był świetny, klasa sama w sobie, choć nie obyło się bez wpadki. Rok temu zespół ten miał zagrać w świetnej atmosferze pierwszego Festiwalu Biały Miś. Niestety tamtego lata koncert Voo Voo został odwołany z powodu ogłoszonej w emocjach żałoby. Wtedy piszanie mogli posłuchać zespołu Waglewskiego przy porządnym nagłośnieniu, na wygodnym obiekcie piskiego stadionu.
Koncert tych anglików był do kitu - powiedział jeden z uczestników nocy świętojańskiej podczas koncertu Voo Voo, takiej muzy mam sporo na mp3... jeśli po coś było warto tego dnia przyjść na stadion w Piszu to dla fajerwerków, które były fajne.
Wspomniałem o wpadce z Voo Voo. Po pierwsze - koncert odbył się w czerwcu w poniedziałek, a więc jeśli ktoś z zewnątrz chciałby odwiedzić nasze miasto w tym momencie, musiałby być bardzo mocno zdesperowany. Po drugie - tak świetny zespół zagrał w... Amfiteatrze PDK, na sprzęcie nagłaśniającym, nadającym się jedynie do prezentowania amatorskich kapel. Muzyka Voo Voo jest jak dobre wino - aby dobrze smakowało musi być równie dobrze podane. To nie jest „jabol” pity z gwinta. Dziwię się zespołowi, że przy tak marnej akustyce chciał zagrać.
Na wczorajszych koncertach Piotra Nagiela i zespołu Czerwony Tulipan nie byłem, dlatego nie mogę ocenić tych imprez. Choć znów - Czerwony Tulipan już koncertował w Piszu, więc jest dobrze znany piskiej publiczności. Biorąc pod uwagę. że "sezon letni" adresuje się do mieszkańców, a nie do turystów, to w jakim celu po raz kolejny raczyć piszan tym samym. Należy tak dobierać repertuar, by piszanie słuchali co rok czegoś innego. Niestety ze smutkiem muszę przyznać, że po ubiegłorocznym wspaniałym koncercie Indios Bravos pozostanie nam długo poczekać na tak fajny koncert w Piszu.
W 2008 roku większość sił promocyjnych Pisza spożytych zostanie już w czerwcu. A więc po raz kolejny miasto nie nastawiło się na promowanie turystyki na zewnątrz, wybrało jak zwykle tzw. promocję wewnętrzną - "miasta dla mieszkańców". Pisząc prościej - ekipa burmistrza pracuje już na kolejną kadencję. Co tam turyści - oni nie będą głosować. Najważniejsze by zaspokoić potrzeby biesiadno - rozrywkowe wyborców.
Hasło "Ster na Pisz", to ewidentna podróbka giżyckiego hasła promocyjnego "Kurs na Giżycko". Ktoś, kto podrobił to hasło chyba nie orientuje się w piskich realiach. Przecież Pisz nie ma czego oferować żeglarzom!
Jeśli zatem już chcemy papugować hasła stolicy Mazur, to proponuję zacząć od innych rzeczy.
Określić charakter miasta - po co mają do nas ludzie przyjeżdżać. Przede wszystkim zbudować port, by żeglarze mieli gdzie kierować ster, po drugie tawerny i amfiteatr z prawdziwego zdarzenia, gdzie żeglarze i turyści będą mieli gdzie spędzać czas, po trzecie szantowisko z prawdziwego zdarzenia. Po czwarte jaz na Pisie, który spowoduje, że utrzymany zostanie odpowiedni poziom rzeki dla jachtów i statków pasażerskich. Co jeszcze - promenada wzdłuż Pisy i jeziora Roś, normalne szlaki rowerowe i atrakcyjne ścieżki piesze. Jest jeszcze więcej rzeczy, ale o tym można by pisać i pisać.
Przyznam szczerze, że mam wrażenie, iż ludziom od promocji i rozwoju miasta zależy na tym, by Pisz stał się mocno zacofanym skansenem. Może mamy agentów szkodników wśród urzędników, którzy działają na korzyść innych miejscowości.
Bo jak wytłumaczyć szmaty powieszone nad ulicami miasta, które chyba mają celowo odstraszyć potencjalnych gości przed zatrzymaniem się w Piszu? Wiszą jak koszmarne totemy, ostrzegające przed ziemią zakazaną.
Same hasło mazurskie "Ster na Pisz" nie wystarcza. Wręcz przeciwnie, całej otoczce nadaje groteskowego charakteru. I chyba prędzej doczekam się wnuków, niż Piszanie włodarzy, którzy spojrzą na mapę i uzmysłowią sobie, że mieszkamy na Mazurach. Wstyd!
Krzysztof Szyszkowski
Twoja prywatność jest dla mnie ważna i ta strona nie rozsyła reklam:
Te zasady mogą ulec zmianie w dowolnym czasie i bez powiadomienia.
Niniejsze zasady i warunki zawierają zasady dotyczące publikowania komentarzy. Przesyłając komentarz, oświadczasz, że zgadzasz się z tymi zasadami:
Nieprzestrzeganie tych zasad może skutkować zakazem dalszego komentowania.
Niniejsze warunki mogą ulec zmianie w dowolnym czasie i bez powiadomienia.
Komentarze