Tuż po godzinie 19.00 swój koncert rozpoczął zespół Noc. Muzycy z Trójmiasta niestety musieli grać dla wiatru, bowiem pod sceną stało jedynie kilkanastu słuchaczy. A szkoda, bo zespół zaprezentował się świetnie. Pomieszanie gitarowego rocka z elementami brytyjskiej fali na europejskim poziomie najwyraźniej nie przypadło do gustu piszanom.
Pisałem wczoraj o tym, że po "Pustkach" w piątek, zespół "Noc" będzie kolejnym rozczarowanym świetnym bandem, który Pisza nie będzie dobrze wspominał. Niestety miałem rację.
Po "Nocy" długie przygotowania. Nie dziwne, gdyż po żmudnym ustawianiu perkusji zasiadł muzyk klasy światowej. Mirosław Muzykant jest jednym z najlepszych perkusistów na świecie. Wraz z podkładem muzycznym Muzykant towarzyszył perkusją Teatrowi Tańca Atrium. Ja jednak ośmielę się twierdzić, że to inni towarzyszyli perkusiście. Bo breakdance'owcy z Atrium nie pokazali niczego nadzwyczajnego, co jakością zbliżyłoby się do występu perkusyjnego Muzykanta.
Dla przypomnienia, Mirek Muzykant już raz koncertował w Piszu. 6 sierpnia 2003 roku podczas IX Zlotu Elektronicznych Fanatyków wystąpił z Józefen Skrzekiem. Ehhh... to były czasy!
Gdy już zapadła noc, na scenę wyszły "Chrząszcze", które mogły się podobać i podobały nielicznie zgromadzonej publiczności. "Chrząszcze" umiejętnie i precyzyjnie odtworzyli kilkanaście coverów z lat sześćdziesiątych m.in. zespołów The Beatles, The Shadows, Czerwone Gitary. Ja nie przepadam za kapelami coverowymi, wolę posłuchać twórczości autorskiej, ale zdaję sobie sprawę, że i tacy wykonawcy są potrzebni i znajdują swoich odbiorców.
Na koniec festiwalu przygotowano gratkę dla starszych, choć nie tylko oni cieszyli się tym występem. Andrzej Cierniewski z zespołem zaprezentował się bardzo dobrze. Był to zdecydowanie najlepszy koncert festiwalu.
Chwilami było wesoło, chwilami smutno i nostalgicznie. Cierniewski udowodnił, że jest wartościowym artystą i ma dobry kontakt z publicznością. Stojąc pod sceną, fotografując artystę, spojrzałem na publiczność, wśród której byli tacy, którym zakręciła się łza w oku. Cierniewski udowodnił, że nie tylko Krzysztof Krawczyk liczy się w tym segmencie polskiej sceny muzycznej.
To wszystko - po dwóch dniach koncertów Festiwal Biały Miś się zakończył. Na pochwałę zasługuje profesjonalna scena z potężnym nagłośnieniem i perfekcyjną akustyką. Zespoły zaprezentowały się bardzo dobrze. Mimo wszystko imprezę traktuję jako nieudaną. Napisałem na wstępie, że zawiodła widownia... a może coś innego?
Ale to jest już temat na inny artykuł.
Krzysztof Szyszkowski
Twoja prywatność jest dla mnie ważna i ta strona nie rozsyła reklam:
Te zasady mogą ulec zmianie w dowolnym czasie i bez powiadomienia.
Niniejsze zasady i warunki zawierają zasady dotyczące publikowania komentarzy. Przesyłając komentarz, oświadczasz, że zgadzasz się z tymi zasadami:
Nieprzestrzeganie tych zasad może skutkować zakazem dalszego komentowania.
Niniejsze warunki mogą ulec zmianie w dowolnym czasie i bez powiadomienia.
Komentarze