Kto musiałby przyjechać do Pisza, aby „powalić na kolana” tutejszą publiczność? – takie pytanie przyszło mi do głowy podczas występu Orkiestry Koncertowej Victoria Parafii Matki Boskiej Zwycięskiej z Warszawy Rembertowa.
Odpowiedź jest tak prosta, jak banalna. Artysta powinien spełniać… niezbyt dużo warunków. Wystarczy, by był znany ze szklanego ekranu, czego dowód mieliśmy w wakacje podczas występu kabaretu OTTO. Piski amfiteatr musiał rozciągnąć się do rozmiarów niemalże stadionu, by pomieścić „wielbicieli” talentu satyryków. Z całą pewnością byłby jeszcze większy kłopot, gdyby „zaszczycił” nas swą obecnością któryś z aktorów telewizyjnych seriali.
Po cóż te refleksje? Z żalu, że widowisko zaprezentowane wczoraj na deskach Piskiego Domu Kultury zobaczyli tylko nieliczni Piszanie. Ktoś powie, że "melomani są w mniejszości”. Śmiem jednak twierdzić, że występ orkiestry chętnie zobaczyliby również ci, którzy pozostali akurat w domach analizując, z braku ciekawszych ewentualności, wydarzenia na świecie prezentowane w „Wiadomościach”.
Zmęczeni tygodniem pracy, mieli szansę zrelaksować się w najlepszym tego słowa znaczeniu, a na pewno już, otrzeć się lub nawet poczuć tzw. „wysoką kulturę”. Niestety, większość jak zwykle nudziła się, narzekając na brak atrakcji w mieście. One naprawdę są! Trzeba tylko nadstawiać ucha i wyszukiwać w stosie ogłoszeń, przyczepionych do słupów, koncertowych plakatów.
Niestety - zawiodła promocja. A szkoda, bo na występie skorzystaliby Piszanie, a artyści zakończyliby występ z lepszym zdaniem na temat gustów lokalnej publiczności. Na szczęście ci, którzy przyszli, reprezentowali godnie miasto, bijąc gromkie, zasłużone brawa.
Występ był rzeczywiście popisowy. Kilkudziesięciu instrumentalistom Orkiestry Koncertowej „Victoria”, grającej pod dyrekcją Juliana Kwiatkowskiego, towarzyszyli soliści Opery Narodowej – Bogumiła Ziele-Wawrowska, Robert Dmowski i Ryszard Wróblewski.
Zaprezentowali czternaście utworów, wśród których znalazły się piosenki z oper i operetek „Ptasznik z Tyrolu” K. Zellera, „Carmen” G. Bizeta, „Księżniczka Czardasza” E. Kalmana, „Nabuko” G. Verdiego; nie zabrakło pieśni wojskowych; „Warszawianki”, „Orła białego”, „Marsza obozowego”. We współczesny klimat wprowadziła widzów Kamila Adamowicz, śpiewając utwór „My heart will go on”. Całość prowadził po mistrzowsku Andrzej Krajewski.
Ale to trzeba było zobaczyć i usłyszeć.
M.S.
Twoja prywatność jest dla mnie ważna i ta strona nie rozsyła reklam:
Te zasady mogą ulec zmianie w dowolnym czasie i bez powiadomienia.
Niniejsze zasady i warunki zawierają zasady dotyczące publikowania komentarzy. Przesyłając komentarz, oświadczasz, że zgadzasz się z tymi zasadami:
Nieprzestrzeganie tych zasad może skutkować zakazem dalszego komentowania.
Niniejsze warunki mogą ulec zmianie w dowolnym czasie i bez powiadomienia.
Komentarze