Długi weekend trwa. Wreszcie mamy parę chwil na prawdziwy odpoczynek, jeśli oczywiście nie zostawiliśmy sobie dodatkowych zajeć na ten czas. Wiele osób udało się na majówkę opuszczając Pisz. Zdecydowana większość jednak pozostała w nadziei na to, że równie przyjemnie można tu, w Krainie Wielkich Jezior, spedzić czas.
I rzeczywiście, warto wypoczywać na Mazurach, ale pod pewnym warunkiem... atrakcji szukać trzeba zdecydowanie poza granicami naszego miasteczka.
Jedyną imprezą jaką zafudnowano nam na długi weekend są bowiem rozgrywki w piłkę nożną (wczorajszy turniej sołectw i środowy mecz Mazura). Co mają począć osoby nie zainteresowane sportem? Odpowiedź jest prosta, ale mimo wszystko dość nieprzyjemna. Można wybrać któryś z telewizyjnych kanałów, film na DVD, przejść się na spacer przy zaśmieconej rzece, ewentualnie zorganizować grilla na działce z przyjaciółmi.
Co zrobić w sytuacji, gdy na udane spędzenie czasu nad jeziorem liczą turyści ze stolicy, których nie zadowolą przecież piłkarskie zmagania lokalnych drużyn? Na majówkę przyjadą niemile zaskoczeni – przy kolejnej okazji ominą Pisz szerokim łukiem.
Dlaczego o tym piszemy w tak ironiczny sposób?
Wystarczy przyjrzeć się ofercie miast sąsiednich. Nie trzeba długo zastanawiać się, by podjechać kolejne kilkanaście czy kilkadziesiąt kilometrów, gdy spojrzy się na kalendarz imprez opracowany przez Giżycko, Mikołajki, czy nawet Węgorzewo. Piszanie mogą ze wstydu zapaść się pod ziemię. Oto kilka przykładów:
- Mikołajki – inauguracja sezonu żeglarskiego, Grand Prix Mikołajek, IX Zawody w skokach przez przeszkody
- Węgorzewo - otwarcie sezonu żeglarskiego, XXIII Zlot Harcerskich Drużyn Wodnych, szanty
- Mrągowo - regaty, Rodzinna Majówka
- Giżycko – koncerty muzyki szantowej, VII Puchar Mazurskiej Szkoły Żeglarstwa, regaty w klasie Optymist....
I to dopiero początek tego, co dzieje się w majowy weekend u naszych myślących sąsiadów. Jednak, aby oszczędzić wszystkim wstydu, zakończymy na tym…
Albo nie - bądźmy odważni i nie bójmy się sprawdzić, jak należy właściwie promować miasto i co robić, by chciano do nas przyjeżdżać.
Na realizację zaplanowanych przedsięwzięć związanych z promocją miasta Giżycka w minionym roku wydano łącznie prawie 378 tys. zł. Wśród wielu spektakularnych imprez wymienić można - Festiwal Kultury Indyjskiej, Koncertowe Lato z Najlepszą Muzyką pod Słońcem (Varius Manx, R. Rynkowski), Koncert piosenki francuskiej.
Publikacje na temat miasta ukazują się w wielu źródłach - Dodatku do Rzeczpospolitej – 100 000 egz, Polish Business Magazine – wydanie angielskie, Gazecie Prawnej, Warsaw Voice, Dodatku do Gazety Wyborczej.
Nie obyło się też bez promocji w telewizji - Lato z Jedynką TVP1 - program na żywo blisko 2 godz., realizacja filmu promocyjnego dla TV4, program Kawa czy Herbata. Informacje o wydarzeniach i imprezach giżyckich ukazywały się na antenach TVP 3, Polsat, VIVA, TVP2, TVP1, TVN. Do tego dochodzi jeszcze promocja na antenie kilku stacji radiowych i współpraca z zagranicą. Może w skali krajowej nie jest to dużo, ale to jest Promocja przez duże „P” przy naszej piskiej.
Na tle planowanych inwestycji turystycznych wyglądamy także bardzo blado. Wystarczy wspomnieć zaledwie o jednej z nich, by było nam żal. Już niedługo nad giżyckim jeziorem powstanie Eko-Marina (port żeglarski, kapitanat, warsztat szkutniczy i mechaniczny, sklepy, itp.).... za kilkadziesiąt milionów złotych, a w Mrągowie powstaje Mrongoville – kompleks hotelowo-rekreacyjno-wypoczynkowy.
A u nas co? Toczą sie spory o drogę.. w dodatku forsowaną w wersji nieturystycznej, a szanse na rewitalizację zostały zaprzepaszczone. Tyrystyka kuleje od lat, nawet wody w rzece ubywa, bo nie chce się nikomu walczyć o jej odpowiedni poziom. Wystarczy wspomnieć, że zaledwie 0,31% naszego budżetu przeznacza się na turystykę, z czego 88% stanowią wydatki na marny Ośrodek Informacji Turystycznej, na którego utrzymanie idą środki z budżetu państwa – jako gminny obowiązek nałożony z góry.
Jest jeszcze „promocja miasta” przy urzędzie – dwie, w porywach do trzech osób, które „czuwa” nad budowaniem dobrego wizerunku Pisza. Jak to rzeczywiście wygląda pisaliśmy w poprzednich artykułach, więc pozostawiamy tę kwestię bez komentarza.
Co tu dużo mówić – Pisz, mając cudowne położenie turystyczne, pada na kolana przy niewiele większym Giżycku, wiele mniejszych Mikołajkach, Rucianem Nidzie i podobnej wielkości Mrągowie i Węgorzewie.
Gdyby nie inwestycje prywatnych przedsiębiorców, Pisz znalazłby się na turystycznym dnie, na które próbuje posłać nas nasza lokalna władza, odwracając się tyłem do Krainy Jezior.
Komentarze