REKLAMA
Data dodania: 10.05.2006
Budowlana blokada
Budowlana blokada
Nasza gmina ma olbrzymie ambicje budowlane: a to obwodnica, a to Ikea, a to sale gimnastyczne czy plan Pisa Narew. Do większości z tych inwestycji potrzebne będą działania budowlane, wymagające decyzji o pozwoleniu na budowę.

Przyjrzyjmy się zatem jaką drogę musi przejść przykładowy krawiec, który chciałby wybudować gdzieś na przedmieściach Pisza szwalnię rękawiczek. Podaję przykład krawca, ponieważ zgodnie z deklaracjami władze miasta są niezwykle przychylne przedsiębiorcom, tworzącym miejsca pracy.
 
Zatem pan Izaak Szpicbergen potrzebuje wybudować budynek o wymiarach 5x6 m, powierzchni 30 m2 zabudowy. Ot, takie maleństwo, ale w mieście mimo wszystko wymaga pozwolenia na budowę.

Żeby je uzyskać pan Izaak musi najpierw udać się do gminy celem:
 
A - uzyskania wypisu i wyrysu z planu zagospodarowania przestrzennego
 
lub
 
B - uzyskania decyzji o warunkach zabudowy
 
„Wariant A” jest wariantem optymistycznym, gdyż jeżeli plan zagospodarowania przestrzennego istnieje, wypis z niego jest wydawany niemal od ręki. Niestety, większość gmin w Polsce nie ma owych planów, lub ma dla niewielkiego zaledwie fragmentu, zazwyczaj miejscowości będącej siedzibą gminy. W Piszu dla terenu miasta nie ma planów. Kilka jest w opracowaniu. Opracowywanie ich idzie niezwykle opieszale, gdyż burmistrz czuje się na siłach uczestniczyć w tym procesie osobiście, na równi z wykształconymi urbanistami. Dlatego, jak opowiadają owi urbaniści, nigdzie nie projektuje się tak trudno jak w Piszu z uwagi na nie kończące się ingerencje władz. Możnaby powiedzieć - dobrzy gospodarze, troszczą się o kształt przestrzenny miasta, ale efektem owej nadtroskliwości jest jak dotąd tylko to, że planów nie ma.
 
A więc pan Izaak jest zmuszony skorzystać z „wariantu B” – decyzja o warunkach zabudowy. Wydaje się ją w przypadku braku planu miejscowego. Projekt decyzji winien być napisany przez uprawnionego architekta lub urbanistę. Wygląda to zazwyczaj tak, że gmina ma podpisaną umowę z pracownią architektoniczną, która za określone kwoty pisze projekty tych decyzji. Następnie projekt decyzji jest uzgadniany stosownie do potrzeb z: Wojewódzkim Konserwatorem Przyrody, Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków, Zarządem Dróg Powiatowych lub Krajowych i Autostrad, Regionalną Dyrekcją Lasów Państwowych itd. itp. Z samego spisu tych instytucji wynika, że jest to proces czasochłonny niezależnie od gminy.
           
A jak to wygląda w Piszu? Projekty decyzji piszą pracownice Urzędu, które poza pisaniem tych decyzji zajmują się obsługą przeróżnych niedoszłych inwestycji - a to rewitalizacji, a to projektem skwerku. Dlatego oczekiwanie na napisanie owego tekstu trwa niezwykle długo. Gdy już mimo wszystko jest on napisany brakuje najważniejszego elementu - podpisu uprawnionego projektanta. I tu pan Izaak trafia na mur. Otóż takiej osoby nie ma w naszym Urzędzie Miejskim.
 
Osoby, które dotychczas pełniły tę funkcję podziękowały burmistrzowi za współpracę, nikt nie wie dlaczego. Następni architekci nie garną się do owej roli, gdyż władze miasta chciałyby mieć uprawnionego architekta na pełnym etacie za 1100 zł. Jest to podejście niezwykle gospodarskie, mieć usługę za niewielkie pieniądze, podczas gdy inne gminy wydają na projekty decyzji kilka-kilkanaście tysięcy zł miesięcznie.

Mieszkańcy miasta zapewne są wdzięczni burmistrzowi, ale Pan Izaak Szpicbergen jest zmuszony wybudować swój warsztat krawiecki w od wieków słynącym z gościnności dla krawców Kolnie. U nas może jedynie postawić budowlę z piasku na plaży miejskiej - do tego nie trzeba zezwoleń piskich decydentów.

Izaak Szpicbergen
Opinie i komentarze

Komentarze

Brak komentarzy, bądź pierwszy!

Dodaj Komentarz

5000
Piski Portal Internetowy Piszanin | Wydawca - MASURIA® Krzysztof Szyszkowski | Kopiowanie zawartości bez zgody wydawcy jest zabronione
Polityka Prywatności | Kontakt