Kazimierz Parzych, mieszkaniec zapomnianego przez świat Oblewa nieopodal Białej Biskiej, dokonał rzeczy niemożliwej - rozsławił tego lata swoją rodzinną wioskę. Niestety, marzenie życia, które udało mu się zrealizować i to z korzyścią dla mieszkańców, było niezgodne z prawem. Kazik zostanie ukarany.
Ślepota nie ogranicza
Urodził się 20 lat temu jako trzecie dziecko Parzychów. Zaraz po urodzeniu stwierdzono u niego ślepotę. Skończył szkołę dla niewidomych w Laskach, potem rozpoczął naukę w krakowskim Technikum Urządzeń Akustycznych.
Muzyką interesowałem się od bardzo dawna – dużo słuchałem, oceniałem, a przy tym doskonale się bawiłem – mówi Kazik –
Potem zacząłem tworzyć muzykę i ją obrabiać. Chciałem to robić profesjonalnie, w
ybrałem technikum w Krakowie, gdyż to jedyna szkoła w Polsce, kształcąca operatorów dźwięku.
Nie bacząc na trudności drogi z Oblewa do stolicy Małopolski z uśmiechem na ustach przemierza 700 kilometrów, by uczyć się tego, co go naprawdę pasjonuje.
Jak wstanę o 6.00 rano, to na 18.00 jestem na miejscu. Najpierw autobusem z Oblewa do Pisza, potem z Pisza do Warszawy. Tam przesiadka w pociąg i już jestem w Krakowie – opowiada Kazik.
Wakacje spędza wraz z mamą i rodzeństwem w Oblewie. Tego lata stwierdził, że nie będzie bezczynnie siedział w domu. Postanowił, że założy radio. Sprzęt już posiadał - z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych otrzymał środki na dofinansowanie zakupu komputera, a nadajnik kupił w ubiegłym roku na giełdzie w Ełku. Brakowało miksera i wolnego pasma na UKF. Ale i tę barierę szybko udało się pokonać przedsiębiorczemu młodemu mężczyźnie.
Radio BIT
1 lipca rozpoczęło swoją krótką dziłalność pirackie, jak się później okazało, Radio BIT. W nadawaniu audycji Kazikowi pomagał starszy o 4 lata brat Krzysztof.
Ja trochę widzę, więc czytałem przychodzące smsy, czasem jakiś utworek wrzuciłem – śmieje się Krzysztof –
Sam lubiłem słuchać tego radia…
Niemal natychmiast po uruchomieniu radio zyskało sympatię. Podałem swój numer telefonu i zaczęły do mnie lawinowo przychodzić wiadomości od słuchaczy – mówi radiowiec-amator - Ludzie pisali, że bardzo dobrze, że jest takie radio. Wpadłem więc na pomysł, aby na jego antenie nadawać pozdrowienia i … to był strzał w dziesiątkę – sms za smsem. Jednego dnia dostałem ich aż 1600.
Słuchaczami Radia Bit byli głównie mieszkańcy Oblewa i Białej Piskiej, a także wsi odległych najwyżej 20 km od domu Kazika. Taki bowiem, niewielki zasięg miała wiejska rozgłośnia Parzycha.
Radia słuchali i starzy i młodzi. Niektórzy nawet przyznali się do tego, że z tej okazji kupili swój pierwszy radiowy odbiornik wyłącznie po to, aby słuchać lokalnych oblewskich audycji. Puszczałem przede wszystkim muzykę, prosili mnie o piosenki Virgin, Verby, Gosi Andrzejewicz, czasem disco polo, choć za nim nie przepadam. Wybierałem zagraniczny dance, czasem techno – opowiada Kazik - Nie było żadnych reklam, bo nie prowadziłem działalności zarobkowo, tylko dla przyjemności swojej i innych.
Czarne chmury nad Oblewem
Pogodna atmosfera nad Oblewem nie trwała długo. Dokładnie 40 dni. Czarne chmury zawisły nad wsią 9 sierpnia o 21.30, wówczas w domu Parzychów pojawiła się policja. Zdziwiłem się, wpadli niespodziewanie, zaczęli świecić latarkami, wiedziałem, bo choć nie widzę, to mam poczucie światła… - wspomina radiowiec - Pytali się, czy tu nadaje radio. Niczego nie ukrywałem, opowiedziałem ze szczegółami... Zgarnęli mi cały sprzęt i poszli.
W mieszkaniu nielegalnego amatora audycji radiowych zabezpieczono dwa komputery, urządzenie nadawcze i wzmacniacz antenowy - mówi Lech Kalwejt Rzecznik Prasowy Komendy Powiatowej Policji w Piszu - Założył własną prywatną stację radiową, lecz nie miał na to zezwolenia. Za naruszenie ustawy o radiofonii i telewizji o rozpowszechnianiu programów radiowych bez koncesji grozi mu kara pozbawienia wolności do lat 2.
Reakcja policji była zasadna. Kazik złamał prawo, choć nie zdawał sobie z tego sprawy, działał w dobrej wierze. Zastanawiające jest jednak to, komu przeszkadzało radio BIT, które docierało do tak niewielu słuchaczy? Nieżyczliwych nie brakuje, nawet w małej wsi – mówi Daniela Parzych, matka – ktoś doniósł, to pewne. A ja taka byłam dumna z syna. No proszę powiedzieć, czy często zdarza się, że osoba niepełnosprawna zajmuje się takimi rzeczami. Przecież wielu sprawnych miałoby kłopot z pokonaniem takich trudności. A jemu się udało. Nikt mu w tym nie pomógł, bo i z czego, pieniędzy nie ma.
Rodzina Parzychów ma jedynie 400 zł miesięcznego dochodu – 260 zł zasiłku i 150 zł opieki nad najmłodszym Dawidem. Renta pani Danieli została cofnięta przez ZUS, gdyż mąż nieboszczyk pozostawił jej ziemię, którą może, zdaniem urzędników, uprawiać. Ledwie widząca kobieta nie zajmuje się rolnictwem, ogranicza i tak skromne wydatki, by wyżywić siebie i synów. Wszelkie pomysły dzieci realizują więc na własną rękę.
Wszechogarniająca pustka
Brak komputera, telefonu, choć odczuwalny, nie stanowi dla Kazia większego problemu, jakoś sobie radzi. Gorzej z jego samopoczuciem.
Spadek poczucia wartości - to właśnie czuję – mówi ze smutkiem w głosie. Wcześniej czułem się ludziom potrzebny, czułem, że robię coś fajnego. Radio było dla mnie jedynym kontaktem ze światem, miałem tylu znajomych… teraz jest tylko pustka i chodzenie z kata w kąt, bez sensu, bez celu… pozostały mu jedynie wierszyki nadesłane przez słuchaczy w prywatnym telefonie, który pozostawiła mu policja.
Dzięki zainstalowanemu w komórce specjalnemu programowi "gadacz", odczytującemu m.in. przychodzące wiadomości, nie musi za każdym razem prosić brata o przeczytanie archiwalnych treści. To one dodają mu sił i chęci do życia, za każdym razem wywołując na jego twarzy tę samą, dziecięcą radość.
Wtedy, na ten krótki moment, wychodzi ze swojego świata ciemności w świat pełen dźwięku, bez którego nie potrafi żyć.
Komentarze