Epidemia zapalenia płuc u dzieci trwa. Tak bynajmniej informują nas ogólnopolskie media. Chorych dzieci przybywa przede wszystkim dlatego, że utrzymuje się jesienna pogoda. Dodatnia temperatura
sprzyja infekcjom, kiedy jest mróz, mikroby i bakterie są przymrożone, więc mniej aktywne. Zdecydowanie częściej chorują dzieci, które chodzą do przedszkola. Groźne dla nich są zatłoczone sklepy i markety, ale także przegrzane mieszkania.
Z uwagi na wzrost zachorowań, oddziały dziecięce pekają w szwach. Zdarza się, że najmłodsi nie mogą liczyć na powrót do zdrowia w godziwych warunkach. Liczba dostępnych łóżek na oddziałach pediatrycznych nie jest wystarczająca. To zaś jest wynikiem kontraktu podpisanego z Narodowym Funduszem Zdrowia, który rzadko kiedy staje po stronie pacjenta, twierdząc, że szpitale oferują i tak więcej łóżek na oddziałach pediatrycznych, niż zostało to zakontraktowane.
Postanowiliśmy sprawdzić, jak sytuacja ta przedstawia się na naszym lokalnym gruncie.
W naszym szpitalu jak na razie nie ma zagrożenia epidemią choroby, nie mamy również problemów z hospitalizacją dzieci. Oddział pediatryczny dysponuje 30 łóżkami, w styczniu 8 z nich stało pustych – mówi Marek Skarżyński, Dyrektor Szpitala Powiatowego w Piszu –
Wiem jednak, że w wielu miastach takie problemy istnieją… ale wynikają one głównie z faktu, że pediatria jest najsłabiej finansowana przez NFZ i przynosi największe straty. Liczba miejsc często nie jest wystarczająca i zdarzają się sytuacje, że chorzy leżą na korytarzach.
Problem oddziałów pediatrycznych to także mała liczba specjalistów. Młodzi lekarze coraz rzadziej decydują się na wybór specjalizacji z pediatrii.
Należy podjąć jakieś kroki, by zachęcić ich do tego, inaczej może to mieć dramatyczne konsekwencje w przyszłości. Oddziały będą miały niewłaściwa obsadę, a małych pacjentów z uwagi na złą diagnozę będzie przybywać.
Małe dzieci, mały kłopot… - tak mówi popularne powiedzenie, ale w szpitalnych realiach wygląda to zupełnie inaczej. Im dziecko jest młodsze, tym pomoc mu oferowana musi być jak największa. Często wyłącznie specjalista pediatra jest w stanie właściwie zdiagnozować malucha, z rozpoznaniem choroby mogą mieć kłopot nawet wybitni interniści.
Czy zatem dobry przykład, który dał dr Klementowskipozostanie jedynie historią, czy też w jego ślady pójdą kolejne pokolenia lekarzy, dla których powołaniem stanie się pomoc najbardziej wymagającym - dziecięcym pacjentom?
Komentarze